Monday 15 December 2014

Kolędować (i czytać świątecznie) małemu...

Czytam i czytam, ale mi moje własne pisanie ostatnio nie idzie. Próbuje się wczuć w Świąteczny nastrój, ale jeszcze tego nie czuje. Szóstego grudnia Misia była na wizycie w domku Mikołaja (w centrum handlowym), który dalekosiężnym ramieniem próbował dać jej prezent. Nie wzięła. Stała trochę wrośnięta w ziemię i tylko na niego patrzyła. Czas tez wreszcie skończyć ubierać choinkę. Może to mnie natchnie...

Będzie o książeczkach, które pozwalają rodzicom Misi przygotować się do Świąt, a Misi zacząć odkrywać całą ich Magię.

 
Kilka dni temu przyszła paczka od siostry Misiowego dziadka. Była w niej książeczka z tekstami kolęd, nutami, chwytami gitarowymi, z obrazkami do kolorowania i naklejkami, i płytą CD :) No już więcej się w ten mały niepozorny formacik by się chyba wcisnąć nie dało. Najpierw patrzyłam na książeczkę trochę spod byka, czy po macoszemu, jak komu pasuje. Od następnego poranka i tak miałam zamiar zacząć regularnie puszczać Misi muzykę, więc czemu nie zacząć od kolęd. Rano płytka kręciła się już w odtwarzaczu DVD od pobudki. 


 
1. Książka/kolorowanka: "Kolędy dla dzieci", wyd. Sfinks. + CD "Kolęduj z Natalią"



Powiem wam, że bardzo miło zaskoczyła mnie ta dołączona płytka. Bardzo przyjemne aranżacje muzyczne, ładny wokal. (Od ostatnich kilku płyt z piosenkami dla dzieci, śpiewanymi przez dzieci nabawiłam się jakiegoś uczulenia na ten typ...)
 
Ogólnie lubię kolędy w troszkę bardziej rytmicznych i ciut nowoczesnych wydaniach jak te Szcześniaka i spółki. Wiem, że są tacy, którzy nie lubią takich i czują, że są przekombinowane. Osobiście lubię klasyczne wersje (takie wolne) śpiewane w kościele (i się wzruszam przy nich). W domu wole takie bardziej energiczne J
 
Płytka "Kolęduj z Natalią" jest raczej śpiewana raczej bez kombinacji, ale z przyjemnym szybszym rytmem, takim ze dzieciom wpadają w ucho. Misia od razu zaczęła do nich swoje pląsy i mruczała „lalala” przekrzywiając główkę.
 
Naklejek dziecku nie dałam bo wszystkie, które uda jej się w domu znaleźć i zdrapać, przykleja sobie z uporem maniaka na czoło. I to tak, żeby się do tej lichej „grzywki” przyczepiły..

 
Co mnie zaskoczyło to to, ze nie pamiętam słów kolęd poza pierwszymi wersami. Byłam w szoku. Straszna porażka Matki Polki. (Całe szczęście, że w prezencie były słowa kolęd, to sobie zaraz zaczęłam przypominać.) To co pamiętałam wychodziło z mojego ściśniętego nostalgią gardła jak jakieś skrzeki.. Łzy cisnęły mi się do oczu. Sama nie wiem dlaczego. Jakoś tak mam, że śpiewanie Misi niektórych rzeczy tak na mnie działa, że nie mogę. Tylko Świeć, gwiazdeczko i Dzisiaj w Betlejem jakoś mi szło.
 
Na płytce są też:
 
1. Jezus malusieńki
2. Bóg się rodzi
3. Gdy śliczna Panna
4. Lulajże, Jezuniu
5. Cicha noc
6. W żłobie leży
7. Gdy się Chrystus rodzi
8. Gore gwiazda
9. Dzisiaj w Betlejem
10. Hej, w dzień narodzenia
11. Świeć, gwiazdeczko
 
Mogę polecić te nagrania. Nam jak najbardziej przypadły do gustu.
 
Co do książeczki, to powiem tak: walory edukacyjne ma, bo to u nas pierwsze zetknięcie z obrazkami konturowymi Misi i nie miała problemu z wypatrzeniem znanych jej elementów. Dla śpiewających rodziców są słowa. Dla grających są nuty i chwyty. Dla nieuzdolnionych muzykalnie jest CD. Czego więcej chcieć?
 
U mnie wisienką na torcie były następujące obrazki, które sprawiły, że Miś wypluwała coraz bardziej dorosłe słowa.

 
- Zaczęło się, że wypatrzyła Hohoho (Mikołaj po tutejszemu tak woła. Nie wiem jak robi w Polsce, to uczyłam ją tak)
- Pod choinką siedział Miiiiiiiiś (miś)
- Na choince wisiały apple (ang. jabłka) - właściwie to bombki, ale nie chciałam dziecku odbierać radości
- Jezuskowi Misia śpiewała Aaaa tak sama od siebie zaraz po tym jak najpierw na niego didzi, na przemian z baby (ang. dziecko/ niemowlak)
- Jej (mój) ulubiony osioł doczekał się własnej strony
- Pokazałam dziecku aniołka, a ona mi nagle wtóruje aniooo


 
i tym Aniołem książeczka podbiła moje serducho, tak Bożonarodzeniowo.
 
2. Książkę "The night before Christmas" kupiłam idąc za impulsem w lokalnej księgarni. Kupiłam głównie ze względu, że Mikołajki zbliżały się wielkimi Mikołajowymi krokami, zamierzałam zabrać Misię na Mikołaja spotkanie, a Misia jeszcze nigdy tego brodacza nawet na obrazku nie spotkała. Chciałam ją jakoś przygotować na spotkanie. Od tej książeczki Misia na wszystkie Mikołaje woła Hohoho.

 
Tekstu nawet nie czytam i nie tłumaczę na polski, bo to trochę staroangielskim wierszem pisane. Opowiadałam tylko co na obrazkach. Misia szybko załapała i potrafi pokazać Mikołaja, renifery, kokardę, gwiazdę, prezent i choinkę, więc świąteczny słowniczek jak znalazł. :)


 
Posłużyły nam też dwie ilustracje to testowania samogłosek (rozpoznawanie na podstawie układu ust). Na jednej stronie Tata wygląda przez okno, żeby sprawdzić co to za hałas na dworze, na innej stronie kotek otworzył w zdziwieniu buźkę jak Mikołaj z worka powyciągał prezenty. Pytam Misię, co mówi kotek czy Papa i ona dobrze już wie, że O! (Bawiłyśmy się tak tylko z O i A)

 
Tekst: Clemens Clarke Moore, ilustracje: Richard Johnson, wyd. Random House Children's Publishers UK - Picture Corgi.

 
3. "Belle & Boo and the Very Merry Christmas" kupiłam z myślą o książkowym podarunku dla Misi na Mikołajki. To tą książeczkę Mikołaj próbował podarować Misi zapakowaną w czerwony papier, obwiązaną czerwoną wstążką. Przewertowałam ją tylko i już wiedziałam, że musi być nasza.

 
Tekst: Gillian Shields, ilustracje: Mandy Sutcliffe, wyd. Orchard Books..
 
Obrazki są słodkie jak Belle z króliczkiem Boo przygotowują Święta, ubierają choinkę, pieką ciasteczka i czekają na Mikołaja.
 
Powód zakupu najlepiej podsumował F. jak zobaczył książeczkę: "O! Nene. O! Nene ici aussi. Il y a des Nenes partout!"


 
tłumaczenie: "O! króliczek" - (po Misiowemu). Przewraca stronę.. "O! Tu też króliczek!" Przewraca kolejne strony. "Tu króliczki są wszędzie!"
 
Historia z ładnym morałem, gdzie Boo nagle czuje się tak jakoś mniej świątecznie i chce, żeby wszyscy mieli takie cudowne Święta jak on. Wpada na pomysł by udekorować choinkę dla zwierzątek na dworze i pokruszyć smakołyki na śniegu. Na koniec w ramach prezentu śpiewa wszystkim piosenkę: "Fajnie jest dostawać prezenty od Mikołaja, lecz najprzyjemniejsze Święta są z przyjaciółmi wokoło".  

 
Chyba nie muszę dodawać, że Misia słuchała historii do samego końca, na każdej stronie pokazując paluszkiem Nene! :) 
 
Ukochany Misiowy Nene pomagał prezentować ilustracje :)
 
4. "Moja pierwsza książka na Święta" wydawnictwa Zielona Sowa, trafiła do mojego internetowego zakupowego koszyka tak na ostatnią chwilę. Będzie jednym z prezentów pod choinkę.

 
Misi na pewno spodoba się okładka z brokatem. Ilustracje trochę przypominają mi Gumisie, ale są takie radosne. Świąteczna historyjka z perspektywy Mikołaja i jego pomocników o czytaniu listów z marzeniami dzieci, tworzeniu wymarzonych prezentów i ich dostarczania.
 
Podoba mi się, że są obrazki z dziećmi z różnych krajów (nie tylko takie Europejskie): jest i Marek z Polski, Aiko z Japonii, Chanua z Afryki (no mogli określić jakiś kraj, ale dobra), Nanuk z Grenlandii, Sara z Australii i Bill z Ameryki. Podoba mi się też, że Australijska i Afrykańska choinka dzieci wygląda inaczej niż iglaste drzewka na innych stronach.

 
 

 
Post dzisiejszy powstał w ramach projektu "Przygody z książką". Inne uczestniczki międzyblogowego przedsięwzięcia autorstwa Dzikiej Jabłoni i ich wpisy znajdziecie tu.

 

 

 

 
 
 

4 comments:

  1. My też dostałyśmy na Mikołaja paczuszkę a w niej książeczka z kolędami i do niej dołączona płyta. Jak znalazł, bo Victoria miała się nauczyć do szkoły jakiejś mniej znanej kolędy a ja troszkę pozapominałamm.
    Tak jak Ty zdecydowanie wolę wykonania kolęd Mietka czy Trzeciej Godziny Dnia. :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie słyszałam o Trzeciej Godzinie Dnia. Będę musiała poszperać. Całe szczęście, że takie prezenty nam się dostały :). Przyjemne z pożytecznym. Jak znalazł na zadanie Viktorii do szkoły. Ciekawa jestem, którą wybierzecie.

      Delete
  2. Co tu tak cicho? Zaszyłaś się gdzieś na święta?

    ReplyDelete