Wednesday 31 December 2014

Słownik 17-miesięcznego trzyjęzyczka

Pora na kolejne odnotowanie rozwoju Misiowej mowy.

Teść mnie ściga o listę bo chce uwzględnić w albumie ze zdjęciami (kolejnym), który tworzy na cześć ukochanej wnusi :)

Najważniejszym elementem rozwojowym są pierwsze "prawdziwe" słowa (w dodatku do sylabek, które coś znaczyły), które pojawiły się na przełomie ostatnich dwóch miesięcy.

Sylabki ze znaczeniem zaliczam do słów na podstawie definicji, którą przeczytałam u Kasi z Centrum Głoska tu. Sylaby zaliczają się do słów pod warunkiem, że zawsze oznaczają to samo. Bu zawsze na buty i bu zawsze na bułkę są zaliczane jako dwa słówka.

Dodatkowo orientacyjnie co do słownictwa dwulatka (ja tak sobie na przyszłość się informuję), polecam też u Kasi "Dwa słowa o akcji „Dwa słowa na dwa lata…”" tu: http://blog.centrumgloska.pl/2014/06/slowa-dwulatka/

(Ogólnie warto sobie w wyszukiwarce (pole na wpisanie tekstu z lupką obok) na stronie głównej Kasi wrzucić 272. Ja tak właśnie przed chwilą sama zrobiłam, żeby sobie wygrzebać bezpośrednio powiązane posty. Jeszcze mi trochę zostało, czego wcześniej nie czytałam).

Dotarłyśmy chyba wreszcie na przedsionek pierwszego etapu kolejności nauki: 1. POWTARZANIE, 2. ROZUMIENIE, 3. NAZYWANIE.

Ogólnie Misia lubi samodzielnie nazywać, rozumie świetnie jak ma pokazać gdzie coś jest na obrazku w książce, ale powtarzać nie specjalnie lubi. Kto czytał post o kluczyku do buźki na kłódkę, ten wie. (Kto nie czytał, zainteresowanych zapraszam tu).


Ostatnie kilka dni Misia jakoś bardziej naturalnie i chętnie za mną powtarza (zwłaszcza na przewijaku :) ), tak więc najpierw serwuję jej dla powtórki odgłosy zwierzątek, a potem cichaczem wtrącam sylabki z pierwszych książeczek "Kocham Czytać" prof. Jagody Cieszyńskiej.


Więcej o tych etapach w kontekście wczesnej nauki czytania u Eli (czyli eksperta :))  http://dwujezycznosc.blogspot.co.at/2013/11/powtarzanie-rozumienie-nazywanie.html

Polecam też zakładkę na blogu Eli, o kolejności różnych innych elementów nauki czytania:
Nauka czytania - wskazówki (http://dwujezycznosc.blogspot.ie/p/pomoc-w-nauce-jezyka.html).

Dwa miesiące temu skarżyłam się trochę, że Misia nie mówi Mama. Dziś mogę powiedzieć, że MAMA jest. I stało się tak, że jest słówkiem używanym z największą częstotliwością ( i natężeniem głosu...). Misia jest do mnie praktycznie przyczepiona na rzep i przyssawki. Jak nie jest, to woła... MAMA MAMA MAMA MAMAMAMA...

(To jest lista tylko z ostatnich dwóch miesięcy?! Aż powiem sobie WOW! bo ilość całkowita się podwoiła!)

Oto nowe hity:

1. Mama - (PL - wiadomo)

2. Pić - (PL)

3. Mi(ś/ć) - miś, czasem bywa w formie miiiiiiiiś (PL)

4. Sece - serce (PL)

5. Mania mania maniam - mandarynka (PL)

6. Jaji - szalik (PL)

7. Tak Tik - zegar (PL) - nie wiem czemu na odwrót, bo mówię Tik Tak. Może do lewego ucha jej mówiłam zamiast do prawego :)

8. Bejbi - (ANG - baby) niemowlę/ dzieciątko (zdarzyły się kilka razy Bébé w FR, ale zaniknęło. Polskie dzidzi też było ze dwa razy, ale na tym się skończyło)

9. Ama - jak pokazuje na siebie na zdjęciach. Tak sobie przerobiła swoje imię na ten moment.

10. Ajo! - halo (PL/FR)

11. Papi - (FR - czyt. Papy) - francuski dziadek

12. Mami - (FR - czyt. Mamie) - francuska babcia

13. Boo - (ANG) zamiast polskiego A kuku.

14. Ka ka - (PL) krakers

15. Okno - (PL) - czasem brzmi jak Och No :)

16. Gato - (PL/FR mieszanka polskiego ciastko i francuskiego gateau)

17. Kucz/Tucz - (PL) klucz

18. Sios - (PL) sos  - czyli keczup, musztarda i wszystko inne w podobnych butelkach w lodówce

19. Oko - (PL)

20. Jajo - (PL) - jajko

21. Aniooo - (PL) anioł

22. Osiooo - (PL) osioł. Używa też słowa jak pytam kto mówi IO. Jedyne zwierzątko nazywane jego nazwą. Wszystkie inne Misia nazywa odpowiednimi ich odgłosami.

23. Ogo(n) - (PL) ogon

24. Łał - (ANG) wow

25. Ho ho - (ANG) tak mówi Święty Mikołaj

26. Appol - (ANG) apple

27. Bubu - (PL) auto - od brum brum

28. Bi bi - (ANG) - klakson auta od beep beep

29. Nie - (PL) - pojawia się rzadziej niż angielskie No, ale bywa.

30. Mu - (PL) krówa

31. Me - (PL) koza

32. Sysy - (PL) wąż

33. Iau - (PL) kotek miałczy

34. M m m - (PL) bo małpa trudna jest do wymówienia chyba :)

35. Kokoko - (PL) kura

36. Ka ka ka - (PL) kaczka

37. Isia - (PL) iha robi konik

38. Pipi - (PL) - ptaszek

39. I i - (PL) świnka

40. Uuu - (PL) wilk

41. Li / liś - (PL) lis

42. Lalala - (PL) jak śpiewają i tańczą dzieci

43. Haha - (PL) jak widzi, że ktoś się śmieje na obrazku

44. Pokpok - (PL) puk puk

45. Bum - (PL) jak ktoś spadł na pupę (np. miś na obrazku)

46. Bambam? - (PL) bałwan

47. Takie - (PL) - jak wskazuje na to co chce zjeść. Zauważyłam, że wcześniej pytałam ją czy TO chce, a ostatnio zmieniło mi się na TAKIE?, więc to stąd.

48. Gili gili - (PL) - łaskotki po stopach

49. Bzii - (PL) - pszczoła

50. Dżodż - (ANG) - George - kolega ze żłobka

51. Ani/ Nani - (ANG) - Danny - kolega ze żłobka

Dodatkowo z poprzedniej listy (wiek: 15-miesięcy)


52. Papa - tata (FR)

53. Szu siu -buty / skarpetki (ANG shoe /FR chaussure / chaussette)

54. O o - jak coś się nie uda, jak coś spadnie itp. (ANG)

55. Nene - ukochany króliczek przytulanka i wszystkie inne króliczki świata (ANG bunny?)

56. Nana - banan (PL/ANG/FR)

57. Lala/jaja - lalka (PL)

58. Tutu - słoń (PL - ja tak mówiłam jak na słonie pokazywałam)

59. Ba ba / Pa pa - pa pa na pożegnanie (ANG/PL)

60. Łoł Łoł - Misia siada na podłodze, często z jakimś misiem lub lalą i bujają się w przód i w tył, podczas gdy ona woła Łoł łoł :-) , co jest jej pierwszą zanotowaną piosenką, przyniesioną ze żłobka i rytmiki, od angielskiej śpiewanej rymowanki "Row row row your boat" (ANG)

61. No no / Nooooo - nie  (ANG)

62.Ba - baranek (PL/ANG)

63. Dzieci - (PL)

64. U U - sowa (PL)

65. AU au - pies (PL)

66. Am - na obrazek łyżeczki. Jak chce jeść (PL)

67. cmokanie - rybka (PL/FR)

68. Sama czyta A, O, I, E, U na szyldach, butelkach wody i gdzie popadnie też sama często znajduje. Y też częściej niż nie potrafi przeczytać, choć czasem się jeszcze zacina. Przy czym hasło : "rączki do góry" pomaga w odblokowaniu. 


Słówka, które powiedziała sama kilka razy ale zaniknęły:

Bal - (ANG ball - piłka), Majn (ANG mine - moje), Mor (ANG more - jeszcze), Pupu (ANG poo poo - kupa)

Słówka, które Misia powtórzyła kilka razy, lub powtarza ale sama ich jeszcze nie używa:

Aga (ciocia), grzybki, guzik, pie (stopa FR), ma (FR main/mains - ręka/ręce), baćbać (PL babcia), jece ( jeszcze PL), aaaa (lew PL), hop hop (PL),

z Kocham Czytać: mimi, dudu, lolo, momo, lili, tatata, pykpyk, eche eche 

Zaniknęły:

Da (j/ć) - (PL)

Toto? - co to? (PL)

Ta ta - używa tego jako "proszę" kiedy podaje mi np. kawałki chusteczki, którą drze na strzępy. (ANG - używają tego w żłobku kiedy chcą, żeby dziecko im coś oddało. Lokalnie znaczy to thank you, czyli dziękuję, ale Misia najwyraźniej rozumie to jako "proszę")

Jaja! - zamiast halo, jak zwinie mamie komórkę i udaje że odbiera rozmowę telefoniczną

U U - książeczka z wierszykiem Zima Zła - Hu hu ha! (PL)
Ziu - jak kotek z misiem w książeczce zjeżdżają po tęczy, albo rybka szybko płynie itp.

Niezidentyfikowane : I sia

Słowka, które zaniknęły przed poprzednim spisem 15-miesięcznym i nie wróciły: jeje, ija ija, dede



A tymczasem, mamusine serducho cieszy się bardzo, że całe to moje gadanie, powtarzanie, śpiewanie, czytanie i pokazywanie zostawiło ślad i przynosi efekty...



Monday 15 December 2014

Kolędować (i czytać świątecznie) małemu...

Czytam i czytam, ale mi moje własne pisanie ostatnio nie idzie. Próbuje się wczuć w Świąteczny nastrój, ale jeszcze tego nie czuje. Szóstego grudnia Misia była na wizycie w domku Mikołaja (w centrum handlowym), który dalekosiężnym ramieniem próbował dać jej prezent. Nie wzięła. Stała trochę wrośnięta w ziemię i tylko na niego patrzyła. Czas tez wreszcie skończyć ubierać choinkę. Może to mnie natchnie...

Będzie o książeczkach, które pozwalają rodzicom Misi przygotować się do Świąt, a Misi zacząć odkrywać całą ich Magię.

 
Kilka dni temu przyszła paczka od siostry Misiowego dziadka. Była w niej książeczka z tekstami kolęd, nutami, chwytami gitarowymi, z obrazkami do kolorowania i naklejkami, i płytą CD :) No już więcej się w ten mały niepozorny formacik by się chyba wcisnąć nie dało. Najpierw patrzyłam na książeczkę trochę spod byka, czy po macoszemu, jak komu pasuje. Od następnego poranka i tak miałam zamiar zacząć regularnie puszczać Misi muzykę, więc czemu nie zacząć od kolęd. Rano płytka kręciła się już w odtwarzaczu DVD od pobudki. 


 
1. Książka/kolorowanka: "Kolędy dla dzieci", wyd. Sfinks. + CD "Kolęduj z Natalią"



Powiem wam, że bardzo miło zaskoczyła mnie ta dołączona płytka. Bardzo przyjemne aranżacje muzyczne, ładny wokal. (Od ostatnich kilku płyt z piosenkami dla dzieci, śpiewanymi przez dzieci nabawiłam się jakiegoś uczulenia na ten typ...)
 
Ogólnie lubię kolędy w troszkę bardziej rytmicznych i ciut nowoczesnych wydaniach jak te Szcześniaka i spółki. Wiem, że są tacy, którzy nie lubią takich i czują, że są przekombinowane. Osobiście lubię klasyczne wersje (takie wolne) śpiewane w kościele (i się wzruszam przy nich). W domu wole takie bardziej energiczne J
 
Płytka "Kolęduj z Natalią" jest raczej śpiewana raczej bez kombinacji, ale z przyjemnym szybszym rytmem, takim ze dzieciom wpadają w ucho. Misia od razu zaczęła do nich swoje pląsy i mruczała „lalala” przekrzywiając główkę.
 
Naklejek dziecku nie dałam bo wszystkie, które uda jej się w domu znaleźć i zdrapać, przykleja sobie z uporem maniaka na czoło. I to tak, żeby się do tej lichej „grzywki” przyczepiły..

 
Co mnie zaskoczyło to to, ze nie pamiętam słów kolęd poza pierwszymi wersami. Byłam w szoku. Straszna porażka Matki Polki. (Całe szczęście, że w prezencie były słowa kolęd, to sobie zaraz zaczęłam przypominać.) To co pamiętałam wychodziło z mojego ściśniętego nostalgią gardła jak jakieś skrzeki.. Łzy cisnęły mi się do oczu. Sama nie wiem dlaczego. Jakoś tak mam, że śpiewanie Misi niektórych rzeczy tak na mnie działa, że nie mogę. Tylko Świeć, gwiazdeczko i Dzisiaj w Betlejem jakoś mi szło.
 
Na płytce są też:
 
1. Jezus malusieńki
2. Bóg się rodzi
3. Gdy śliczna Panna
4. Lulajże, Jezuniu
5. Cicha noc
6. W żłobie leży
7. Gdy się Chrystus rodzi
8. Gore gwiazda
9. Dzisiaj w Betlejem
10. Hej, w dzień narodzenia
11. Świeć, gwiazdeczko
 
Mogę polecić te nagrania. Nam jak najbardziej przypadły do gustu.
 
Co do książeczki, to powiem tak: walory edukacyjne ma, bo to u nas pierwsze zetknięcie z obrazkami konturowymi Misi i nie miała problemu z wypatrzeniem znanych jej elementów. Dla śpiewających rodziców są słowa. Dla grających są nuty i chwyty. Dla nieuzdolnionych muzykalnie jest CD. Czego więcej chcieć?
 
U mnie wisienką na torcie były następujące obrazki, które sprawiły, że Miś wypluwała coraz bardziej dorosłe słowa.

 
- Zaczęło się, że wypatrzyła Hohoho (Mikołaj po tutejszemu tak woła. Nie wiem jak robi w Polsce, to uczyłam ją tak)
- Pod choinką siedział Miiiiiiiiś (miś)
- Na choince wisiały apple (ang. jabłka) - właściwie to bombki, ale nie chciałam dziecku odbierać radości
- Jezuskowi Misia śpiewała Aaaa tak sama od siebie zaraz po tym jak najpierw na niego didzi, na przemian z baby (ang. dziecko/ niemowlak)
- Jej (mój) ulubiony osioł doczekał się własnej strony
- Pokazałam dziecku aniołka, a ona mi nagle wtóruje aniooo


 
i tym Aniołem książeczka podbiła moje serducho, tak Bożonarodzeniowo.
 
2. Książkę "The night before Christmas" kupiłam idąc za impulsem w lokalnej księgarni. Kupiłam głównie ze względu, że Mikołajki zbliżały się wielkimi Mikołajowymi krokami, zamierzałam zabrać Misię na Mikołaja spotkanie, a Misia jeszcze nigdy tego brodacza nawet na obrazku nie spotkała. Chciałam ją jakoś przygotować na spotkanie. Od tej książeczki Misia na wszystkie Mikołaje woła Hohoho.

 
Tekstu nawet nie czytam i nie tłumaczę na polski, bo to trochę staroangielskim wierszem pisane. Opowiadałam tylko co na obrazkach. Misia szybko załapała i potrafi pokazać Mikołaja, renifery, kokardę, gwiazdę, prezent i choinkę, więc świąteczny słowniczek jak znalazł. :)


 
Posłużyły nam też dwie ilustracje to testowania samogłosek (rozpoznawanie na podstawie układu ust). Na jednej stronie Tata wygląda przez okno, żeby sprawdzić co to za hałas na dworze, na innej stronie kotek otworzył w zdziwieniu buźkę jak Mikołaj z worka powyciągał prezenty. Pytam Misię, co mówi kotek czy Papa i ona dobrze już wie, że O! (Bawiłyśmy się tak tylko z O i A)

 
Tekst: Clemens Clarke Moore, ilustracje: Richard Johnson, wyd. Random House Children's Publishers UK - Picture Corgi.

 
3. "Belle & Boo and the Very Merry Christmas" kupiłam z myślą o książkowym podarunku dla Misi na Mikołajki. To tą książeczkę Mikołaj próbował podarować Misi zapakowaną w czerwony papier, obwiązaną czerwoną wstążką. Przewertowałam ją tylko i już wiedziałam, że musi być nasza.

 
Tekst: Gillian Shields, ilustracje: Mandy Sutcliffe, wyd. Orchard Books..
 
Obrazki są słodkie jak Belle z króliczkiem Boo przygotowują Święta, ubierają choinkę, pieką ciasteczka i czekają na Mikołaja.
 
Powód zakupu najlepiej podsumował F. jak zobaczył książeczkę: "O! Nene. O! Nene ici aussi. Il y a des Nenes partout!"


 
tłumaczenie: "O! króliczek" - (po Misiowemu). Przewraca stronę.. "O! Tu też króliczek!" Przewraca kolejne strony. "Tu króliczki są wszędzie!"
 
Historia z ładnym morałem, gdzie Boo nagle czuje się tak jakoś mniej świątecznie i chce, żeby wszyscy mieli takie cudowne Święta jak on. Wpada na pomysł by udekorować choinkę dla zwierzątek na dworze i pokruszyć smakołyki na śniegu. Na koniec w ramach prezentu śpiewa wszystkim piosenkę: "Fajnie jest dostawać prezenty od Mikołaja, lecz najprzyjemniejsze Święta są z przyjaciółmi wokoło".  

 
Chyba nie muszę dodawać, że Misia słuchała historii do samego końca, na każdej stronie pokazując paluszkiem Nene! :) 
 
Ukochany Misiowy Nene pomagał prezentować ilustracje :)
 
4. "Moja pierwsza książka na Święta" wydawnictwa Zielona Sowa, trafiła do mojego internetowego zakupowego koszyka tak na ostatnią chwilę. Będzie jednym z prezentów pod choinkę.

 
Misi na pewno spodoba się okładka z brokatem. Ilustracje trochę przypominają mi Gumisie, ale są takie radosne. Świąteczna historyjka z perspektywy Mikołaja i jego pomocników o czytaniu listów z marzeniami dzieci, tworzeniu wymarzonych prezentów i ich dostarczania.
 
Podoba mi się, że są obrazki z dziećmi z różnych krajów (nie tylko takie Europejskie): jest i Marek z Polski, Aiko z Japonii, Chanua z Afryki (no mogli określić jakiś kraj, ale dobra), Nanuk z Grenlandii, Sara z Australii i Bill z Ameryki. Podoba mi się też, że Australijska i Afrykańska choinka dzieci wygląda inaczej niż iglaste drzewka na innych stronach.

 
 

 
Post dzisiejszy powstał w ramach projektu "Przygody z książką". Inne uczestniczki międzyblogowego przedsięwzięcia autorstwa Dzikiej Jabłoni i ich wpisy znajdziecie tu.

 

 

 

 
 
 

Saturday 29 November 2014

Układanka w Samogłoski domowej roboty

 
W co się ostatnio bawimy i jak nam idą samogłoski?
 
Zakupiłam serię Kocham Czytać prof. Cieszyńskiej jakiś tydzień temu. Szczerze mówiąc z grubsza przeczytałam instrukcje i wyciągnęłam Zeszyt pierwszy. Nie było szału. Stwierdziłam, że Misia ma trochę dość samogłosek i już jej nie ekscytują. Nie byłam pewna co z tym fantem zrobić. Doszłam do wniosku, że skoro Misia i tak już zna dość sporo wyrażeń dźwiękonaśladowczych, mogę jej też pokazać Zeszyt 2. Ten zeszyt bardziej jej się spodobał. Nauczyła się szybko kolejnych wyrażeń:
 
- ptaszki robią PIPI,
- koza - ME,
- osioł - IO, (Nauczyła się tak, że jak zapytam kto mówi IO, Misia odpowiada, że OSIO(Ł)!)
- baranki u nas mówią BA, więc będę zaklejać BE w książeczce
- kotek - MIAU
- dzieci - śpiewają i tańczą LALALA (moje ulubione w wykonaniu Misi, po ośle rzecz jasna:) )
 
Autko, krowę, konika, kaczkę, pieska, świnkę, sowę i słonia już znała.
 
Jest jeszcze trochę innych, których powoli będziemy się uczyć.  
 
Po dwóch dniach, Misia przestała się ekscytować Zeszytem 2. No i tu nie wiedziałam co dalej. Jak często nowy zeszyt? Do którego momentu? Kiedy mogę pokazać zeszyty z sylabami?
 
Poszłam po rozum do głowy, a raczej zapytałam na forum (Konferencje Logopedyczne). Niezawodnie pani profesor Cieszyńska wsparła zagubioną mamę i poradziła:
 
- Małemu dziecku na zmianę Zeszyty 1-6. Codziennie inny, żeby się małe dziecko nie znudziło. I w zeszytach 3-6 opuszczamy na początku sylaby zamknięte.
 
Dziękujemy! (Potem znalazłam tą samą odpowiedź w pytaniu innej mamy na http://czasdzieci.pl/eksperci/ .  Natrafiłam też na to w odpowiedzi na pytanie jeszcze innej mamy na Forum.  Następnym razem postaram się głębiej poszukać, żeby nie zadawać pytań, na które pani profesor już odpowiedziała.)
 
Jak zaczęłam zmieniać codziennie zeszyty, Misia się zainteresowała. Zaczęła nowe sylaby powtarzać, choć jeszcze jest to takie wyrywkowe i tylko jak ma na to ochotę.
Najmniej interesuje ją zeszyt z samogłoskami. Woli je wykrzykiwać jak znajdzie je na podłodze w windzie, na pudełku po butach, na szyldzie na bloku.. :)
 
Do "czytania" po kolei i ćwiczenia w sekwencji Powtarzanie - Rozumienie - Nazywanie powoli dojdziemy. (Misia na samogłoskach wskoczyła trochę na poziom samodzielnego nazywania..) Na razie sama czytam na głos, pokazuję swoim palcem, często też biorę palec Misi i jej paluszkiem pokazuję na to co czytam w zeszytach. Powtarzanie pojawi się samo jak przyjdzie pora. Jak Misia Osioł i George (kolega ze żłobka) powtarza, to do powtarzania samogłosek i sylabek się nie przekona? :)
 
Zwykle bawimy się samogłoskami na podłodze i gdzie popadnie, ale chciałam spróbować przy stoliku. Zeszyt 1 ma na początku dwie strony z samogłoskami (trzy na każdej stronie) i buźkami dziewczynki i chłopca z układem ust przy wypowiadaniu danej samogłoski. Była też instrukcja, że można małe kartoniki dać dziecku do układania na samogłoskach w książeczce (potem też tak można na wyrażeniach dźwiękonaśladowczych i sylabach).
 
Kartoniki z samogłoskami miałam tylko duże (10x10cm), więc pewnego dnia zmajstrowałam malutkie, takie 4x4cm.
 
- tak jak w Domorosłych Samogłoskach:
- cięłam nożykiem na drewnianej desce do krojenia z twardego brystolu do robienia ramek obrazów itp. (mounting board).
- samogłoski rysowałam białą kredką pożyczoną od F. (nie chciało mi się tym razem wycinać z białego papieru i naklejać)
- "zalaminowałam" folią, kupioną w papierniczym, którą normalnie okleja się zeszyty i książki
 
Misia miała inne pomysły! Obejrzałyśmy w przyspieszonym tempie (nie przeze mnie :) ) Zeszyt 1. Pokazywałam Misi jak układać kartoniki na samogłoskach w książeczce, ale ona jak się do małych kartoników dopadła, tak ich oddać nie chciała. Uciekła z nimi i krzyczała na mnie jak tylko chciałam ich dotknąć. No to zostawiłam dziecku zabawkę. Przyjdzie pora.
 
Zapytałam też panią profesor czy 15/16 miesięcy to za wcześnie na układanki lewopółkulowe i jakie tam jeszcze są. Pani profesor poleciła na FB Konferencji Logopedycznych filmiki na których mama 16-miesięcznego Tytusa pracuje z nim nad kategoryzacją i identyfikacją.
 
Znalazłam trzy filmiki z Tytuskiem. Na jednym układa samogłoski na Gdzie Jest A. Na drugim nazywa zwierzątka (czy też wypowiada przypisane im odgłosy) gdy mama pokazuje mu kartoniki ze zwierzątkami. Na trzecim korzystają z układanki takiej jak Gdzie jest A, ale są tam zwierzątka i wyrażenia dźwiękonaśladowcze.
 
Pomyślałam i wyszło mi takie coś:
 
- tacka do pieczenia muffinów
 
( poprzednio bawiłyśmy się wrzucając do nich drewniane pisanki, kolorowe guziki, pompony, papierki do pieczenia muffinów, kolorowe klocki, z różnym rezultatem :) Starałam się nakłonić Misię, żeby wypełniała tackę czym tam od lewej do prawej. Po jednym przedmiocie do jednej dziurki itp.
 
- kartka do drukarki, odrysowałam kółka od jakiegoś pojemniczka na snack'i
- wycięłam i przykleiłam do wgłębień tacki klejem.
- markerem napisałam samogłoski
- kartoniki jw.
 
 

 
 
Jak opanujemy samogłoski to wymienię samogłoskowe "wnęki" na dźwiękonaśladowcze wyrażenia czy tam paradygmaty i sylaby... 
 
Mój podstępny plan się udał i Misia sama sobie bierze tą tackę i układa samogłoski. Czasem chce jej się wypowiadać na głos, czasem nie. Wszystkie umie ułożyć, choć czasem myli O i U i nieraz musi pomyśleć co jest co.
 
Ja tam mam radochę, że dziecko bawi się zabawką, która kosztowała prawie nic, a dziecku się podoba.


No i wreszcie Misia dopasowuje coś do czegoś! Potem zaczniemy dopasowywać małe kartoniki do większych, rysunki schematyczne do pokolorowanych przedstawiające różne przedmioty, przyjdzie pora na kolory i różne tam inne...

 
Link do filmiku jak Misia układa... Mam już wgrany jeden, na którym więcej czyta z układanych samogłosek, ale nagrywałam pod innym kątem.. i wolę dać ten drugi:)



Ta taca jest pierwszą "activity tray"  - tacką z ćwiczeniami, które mam nadzieję zrobić dla Misi. Zamieszkają one na naszych półkach w stylu Montessori. O tym więcej wkrótce.

Tutaj chcę przywitać w okienkach obserwatorów: Sylabę, Zuzinkową Mamę, Matkę prawie Szwedkę i Galinę. WITAJCIE :)

Tuesday 25 November 2014

Ulubione francuskie książeczki 4-15 miesięcznego malucha

Post dzisiejszy jest czwartym w serii "Przygody z książką". Inne uczestniczki międzyblogowego projektu Dzikiej Jabłoni i ich wpisy znajdziecie tu.

 
 
Kontynuujemy dzisiaj to, co zaczęłam w poprzednim poście o naszej biblioteczce tu: http://wychowac3jezyczka.blogspot.ie/2014/10/74-ksiazki-15-miesieczne-dziecko.html
 
Chcę wam przedstawić nasze ulubione (ukochane!) francuskojęzyczne książeczki dla malucha:
 
 
1. Cyrano - ilustracje: Francesca Ferri, teks: Claire Trévise, wyd. éditions Quatre Fleuves
 
Jedna z pierwszych Misiowych książeczek. Totalny HIT dla 4 miesięczniaka.
 
Misia ledwo zaczęła chwytać i ten pomarańczowy kociak z grzechotką w pluszowej główce stał się ulubioną zabawką.
 
Przez dłuuuugi okres Misia nie chciała w ogóle leżeć na brzuszku, a ta leciutka cało-materiałowa książeczka nadawała się idealnie do zabawy podczas leżakowania na pleckach.
 
Główka kota jest przyczepiona na pasku materiału (około 10cm). Jest też drugi pasek, na którego końcu znajduje się rzep. Tymi paskami z rzepem można łatwo przyczepić książeczkę do wózka.
 
Wielki plus to też to, że można wyprać w pralce w wypadku dobitnego wyślinienia :)
 
  
 
 
2. la musique avec T'choupi - Thierry Courtin, wyd. Nathan.
 
Misia dostała tą grającą książeczkę od francuskiej babci na roczek. "Guzik" do wywoływania dźwięków to ta szara kropka. Misia zaraz odkryła gdzie się naciska, a potem na podobne kółka w innych książeczkach też naciskała :)  
 
Co jest genialne to, to że krótkie dźwięki pianina, skrzypiec, marakasów i tamburyna są autentyczne i ładnie brzmią. Na okładce też jest przycisk gdzie ten mały pingwinek woła: Posłuchaj instrumentów muzycznych! (no po francusku :) )
 
Obrazki nie są tak ładne jak w kreskówce T'choupi a l'école, ale i tak jesteśmy fanki numer jeden. Ja tam sobie śpiewam piosenkę z początku animowanej bajki pod nosem: Bonjour c'est moi - T'choupi. Je marche vers l'école.., a Misia tańczy :)
 
Minus jest taki, że nam guzik, który wywoływał, że grało pianino, przestał działać. Książeczka jest też dość droga, ale i tak jest godna polecenia.
 


 
 
3. Le dodo de Cacao - tekst: Valérie Videau, ilustracje: Line Paquet, wyd. Hemma
 
Cacao jest malutkim misiem, w którym ja się zakochałam od pierwszego wejrzenia. Jest maksymalnie słodki. Książeczka jest niby od 18 miesięcy, ale my tak od Misiowego roczku ją wałkujemy.
 
Czytam po polsku, tłumacząc w locie. Misia dość często chciała to czytać na dobranoc, to teraz moje własne tłumaczenie mam wykute na blachę. :) Cacao sam robi siusiu do nosnika, choć potrzebuje jeszcze pieluszki na noc. Myje ząbki i czytają książeczkę z Papa. Przytulanka zwana Doudou też uważnie słucha. Potem Papa jeszcze puszcza kołysankę, Maman i Papa całują misia, ale ciiii... Cacao już usnął razem z Doudou.
 
Kocham to!
 
Jak widać poniżej nie umknął Cacao przed bombardowaniem samogłoskowy-dźwięko-naśladowczym :)
 
Zaznaczę tylko, że nie lubię pisać po książeczkach, więc markerem bazgram to wszystko po "niewidzialnej/magicznej" taśmie od Scotch. Od błyszczących kartek, jak większość książeczek kartonowych, można to łatwo odkleić. (Od normalnego papieru, jak od drukarki, nie tak łatwo i troszkę może zniszczyć). Przydaje się to też, jak się Mama walnie i zrobi kozy poliglotki, które wołają BA BA zamiast ME, albo u mnie autko robiło TU TU, aż poprawiłam na BU BU.

 
4. P'tite Fille - Mila joue a la fée, kreatorka figurek z modeliny: Christelle Mekdijan, tekst: Emilie Beaumont, wyd. Fleurs éditions
 
Co tu dużo mówić, Misia ukochała od razu. Teraz odkąd jest na etapie namiętnego pokazywania wszędzie gdzie kotek, króliczek, lala, baranek, dziewczynka i dzieci... uff... ma pole do popisu :)
 
Słodkie panienki bawią się we wróżki, jedna drugą uczy, jak rzucać dobre zaklęcia. W ogrodzie rozdają dary najpiękniejszych kolorów i zapachów kwiatom. Na koniec czarnowłosa koleżanka przebiera się za czarownicę i zamienia młodszego brata w żabę :)
 
Kupiłam też Misi polską wersję książeczki z tej serii - Mała dziewczynka - Alicja bawi się w Boże Narodzenie (z wiadomych powodów) :) , ale na tą pozycję szału na razie nie było.
Myślę, że to dlatego, że Misia nie rozumie jeszcze i nie zna elementów Świąt, więc nie czuje do nich jakiegoś przywiązania.
 
 
Na kolejny post projektowy zapraszam serdecznie za dwa tygodnie. (W międzyczasie postaram się wyprodukować coś innego jeszcze w kwestii postów. :) Ostatnie dwa tygodnie jakoś mi szybko zleciały. 

Wednesday 12 November 2014

Trzyjęzyczek, a Skąd moje polskie korzenie?


Znamy z różnych źródeł opowieści o postaci historycznych i artystycznych. Anegdoty z ich życia przybliżają ich nam i z nazwiska, przeistaczają w drugiego człowieka, którego istnienie zapada nam w pamięć.

Claude Monet przyjaźnił się przyjaźnią tak oddaną i wielką, że niemal braterską z pewnym Georges Clemenceau. Monet wiele lat i przekornych listów później zmarł w ramionach przyjaciela. Clemenceau mając świadomość jak Monet cenił sobie obecność kolorów, na pogrzebie zerwał zdenerwowany czarne płótno wołając „Czerń to nie kolor!”. Potem oddany przyjaciel zawalczył by dzieło Moneta „Nenufary”, zostało na stałe wyeksponowane na ścianach dwóch owalnych pomieszczeń w Paryskim Muzeum Oranżerii. Dzięki tym i kilku podobnym anegdotom, łatwiej będzie mi przybliżyć Misi tych dwów panów stanowiących część francuskiej kultury.

Czy w podobny sposób znamy anegdoty z życia starszych pokoleń naszej rodziny?

Po zadaniu sobie tego pytania, zdałam sobie sprawę, że moja wiedza o Misiowych Prababciach i Pradziadkach, jest słaba... I jakoś tak mi się żal zrobiło.

Z napisaniem tego listu nosiłam się już od paru miesięcy, ale nie mogłam się do tego zabrać. Zastanawiałam się o co zapytać. Grzebałam trochę w internecie za listą pytań. Coś tam znalazłam, gdzieś zapisałam i zgubiłam.

Do napisania wreszcie, zmotywowała mnie recenzja książki „Syberyjskie Przygody Chmurki” z serii „Wojny Dorosłych, Historie Dzieci”, o przygodach małej Chmurki przesiedlonej na Syberię z kobietami z jej rodziny, gdzie o trudnych sprawach wojennej rzeczywistości „dowiadujemu się mimochodem i umyka to wszystko gdzieś w dal wobec opowieści o zabawach z przyjaciółmi i mimo wszystko, szczęśliwym dzieciństwie” . Recenzja została napisana przez Marzenę Molendę z nananatana.blogspot.ie

Post dzisiejszy jest trzecim w serii "Przygody z książką". Inne uczestniczki międzyblogowego projektu Dzikiej Jabłoni i ich wpisy znajdziecie tu.


 Ja sama tej książki nie przeczytałam, ale sama recenzja mnie zainspirowała.

Co jakby zamiast Misi opowiadać o Kopciuszku po raz setny, opowiedzieć o tym w co lubiły bawić się jej Prababcie?

Natrafiłam w końcu na stronę jakiejś szkoły podstawowej, gdzie opublikowano wywiady dzieciaczków z Prababcią, Babcią, Dziadzkiem... Wiadomo, najlepiej zrobić wywiad, ale jak, przez telefon?

Doszłam do wniosku, że najlepszy będzie list. Niektóre pytania są dość intymne. Członek rodziny mieszkający z Prababcią, podsumował ponoć trochę, że skąd te pytania? Z kgb?... Jak nikt pytań nie zapyta to nie pozna odpowiedzi. Dodam, że podczas przepisywania listu na komputer, inne jeszcze pytania wskakiwały mi do głowy. Chęć poznania bliżej własnej Babci, przez Misię i dla Misi, okazała się ogromna. Zaskakujące, że do tej pory nie mam z Babcią bardzo bliskiego kontaktu i więzi. Ale ten Skarb Prababcinej historii dla Misi, ma ogromne dla mnie znaczenie. Dla mnie poniekąd też..

„Spieszmy się kochać ludzi...” (ksiądz Jan Twardowski)

Wyszło mi tak:



Kochana Prababciu,

Jestem jeszcze malutka I dopiero zaczynam mówić, ale szybko rosnę i odkrywam świat. Jestem ciekawską osóbką i lada chwila zacznę zadawać pytania. Już teraz pytam w kółko „Toto?” – czyli „Co to?”. Przyjdzie czas, że zacznę pytać kim jestem, gdzie przynależę – na mapie, w języku, w rodzinie. Od kogo wzięły się te moje korzenie? Będę po mału tworzyć swoją tożsamość. Mamusia chce stworzyć dla mnie kronikę rodzinną, drzewo genealogiczne i mapkę, żeby mi w tym pomóc.

W zwiazku z tym, chcę Cie prosić byś opowiedziała mi o sobie.Twoja historia jest niepowtarzalna i tylko od Ciebie mogę się o Tobie wszystkiego dowiedzieć. Opowiedz mi kim jesteś, skąd pochodzisz. Opowiedz mi Twoją historię. Ale chcę też wiedzieć co lubiłaś i co teraz lubisz. Chcę poznać elementy, które sprawiły, że jesteś Tobą.

Możesz opisać co tylko chcesz i jak tylko Ci w serduszku gra. Możesz pisać w częściach o różnych etapach Twojego życia. Pozwoli to też na zadawanie dodatkowych pytań.

Takie listy będą dla mnie nieocenionym skarbem. Przecież to, co możesz mi przekazać jest jedyne i niepowtarzane.

Napisz mi proszę Twoją datę urodzenia, miejsce urodzenia, wszystkie imiona i nazwisko panieńskie. Podaj mi także proszę, te informacje o Twoich rodzicach i rodzeństwie. Podaj mi też proszę daty śmierci i gdzie są pochowani.

Opowiedz mi o latach Twojego dzieciństwa. O tym jak wyglądał Twój dom, kto w nim mieszkał. Jak wyglądała jego okolica i Twoja miejscowość?

Czy miałaś ulubione miejsce? Ulubiony przedmiot/ zabawkę? Co to było i jak trafiło w Twoje ręce?Jak lubiłaś spędzać czas? Jakie były Twoje ulubione zabawy? Czy miałaś zwierzątko domowe? Czy miałaś ulubione danie? Kto je dla Ciebie gotował? Kto się Tobą zajmował jak byłaś malutka? Kim chciałaś zostać? Jakie były Twoje największe marzenia z dzieciństwa? Jakie masz wspomnienia związane z rodzeństwem? Czym zajmowali się Twoi rodzice?Jakie masz najmilsze wspomnienia z nimi związane?

Opowiedz mi o czasach kiedy chodziłaś do szkoły. Czego wtedy uczono? Jacy byli nauczyciele i klasy? Czy dużo zadawali na zadanie domowe? Czy musiałaś nosić plecak pełen książek? Czy miałaś daleko do szkoły? Czy lubiłaś się uczyć? Czego najbardziej? Czy był jakiś przedmiot, z którym miałaś trudności? Czy w Twojej szkole odbywały się jakieś konkursy lub zawody np. sportowe? Czy brałaś w nich udział?

Czy miałaś najlepszą koleżankę w szkole? Czy byłaś duszą toważystwa, czy raczej typem samotnika? Czy ktoś Ci dokuczał? Jeśli tak, to jak sobie z tym radziłaś?

Opowiedz mi jak dalej potoczyło się Twoje życie. Ile miałaś lat kiedy wybuchła wojna? Jak wyglądało życie w tamtym okresie? Co się stało z Twoją rodziną?

Opowiedz mi też o Twoich nastoletnich latach. Czym się interesowałaś? Jak lubiłaś spędzać czas? Co lubiłaś czytać? Czy masz jakieś wspomnienia, zabawną historię z tego okresu? Jaka była wtedy moda? W co Ty lubiłaś się ubierać? Kto był Twoim idolem? Czy chodziło się wtedy na randki? Czy przeżyłaś jakąś wielką miłość?

Opowiedz mi o studiach. Czy musiałaś dojeżdżać? Jaką byłaś studentką? Czy masz jakąś anegdotkę z tego okresu?

Kiedy zaczęłaś pracować? Jak zmieniła się szkoła od czasu gdy Ty byłaś uczennicą, do czasu gdy Ty zostałaś nauczycielką? Czy lubiłaś swoją pracę? Swojego dyrektora? Co robiłaś kiedy dzieci były niegrzeczne? Jak starałaś się je zainteresować?

Opowiedz mi jak poznałaś Twojego przyszłego męża? Czym skradł Twoje serce? Co Ci się w nim podobało? Jak wyglądał wasz ślub i wesele? W co byliście ubrani?

Jak wyglądało Twoje życie po ślubie? Jak wyglądał wasz dom?

Kiedy urodziły się dzieci? Opowiedz mi o opiece nad ciążą w tamtych czasach. Opowiedz mi o Twoich dzieciach? Jakie rzeczy robiliście razem? Czy spędzałaś z nim czas „jeden na jeden”? Jak wyglądały rodzinne uroczystości jak imieniny, urodziny, Święta?

Czy robiłaś sama prezenty pod choinkę? Jakie były Twoje specjalności kulinarne – codzienne i od święta? Czy masz dalej jakieś przepisy? Czy możesz mi jakiś dać?

Opowiedz mi też proszę o Pradziadku, to co wiesz i pamiętasz, bo jego już nie mogę zapytać.

Powiedz mi też za czym tęsknisz z przeszłości, czego już nie ma? Czy żałujesz czegoś w życiu? Co teraz sprawia Ci przyjemność?

Powiedz mi też, czego sobie życzysz na kolejne lata? Co jeszcze chciałabyś zrobić w życiu?

Dziękuję Ci za Twój czas i za to, że jesteś.

Kocham Cię,

Misia

Monday 10 November 2014

Czym zająć sprytne rączki roczniaka? - Jak motoryka mała się u nas rozhulała

Zainspirowana odkryciem u Kasi z Głoski w poście o Teorii Zabaw, skąd dowiedziałam się, że ośrodek mowy znajduje się w mózgu w okolicach ośrodka motoryki małej i że często bez sprawnej motoryki małej nie ma mowy, pokażę wam jak bawimy się z Misią.

Wyszły nam te zabawy tak jakoś przy okazji. Nie przewidywałam, że łyżeczki do kulinarnego odmierzania, zakupione w supermarkecie, okażą się takim hitem.

Misia jest dość "skubana" w kwestii motoryki małej, więc nie musimy specjalnie ćwiczyć. Ona lubi takie zabawy i jest w nich całkiem dobra. Koordynację ręka-oko też ma niezłą, bo sama szufluje jedzenie łyżeczką do buzi bez większego bałaganu od swoich jakichś 13 miesięcy.

Jak miała dziesięć nauczyła się układać krążki na drążek (na bujającej się podstawce).

No to jak dziecko lubi, to się bawimy.



Najpierw w ruch w towarzystwie łyżeczek poszła motoryka większa:

Po uważnym obejrzeniu każdej łyżeczki, było wysypywanie i zbieranie, bez końca...




Były też skłony i wiosłowanie w łodzi z pudełka po butach:)



Potem przyszła pora na początki nawlekania, więc dostała Misia w łapki plastikowe kółeczko, którym spięte były łyżeczki.

Pokazałam jej raz jak nałożyć kółeczko na trzonek łyżeczki, a potem Misia już bawiła się sama. Próbowała na różnych łyżeczkach i zaskakiwało ją, że raz kółeczko zostawało na łyżeczce i można było nim grzechotać, a raz spadało, jeśli średnica łyżeczki była mniejsza.


 
Potem przyszła pora na trudniejsze zadanie. Przewlekanie wacików do uszu (Misia ubóstwia!) przez mały otworek w łyżeczce. Okazuje się, że Misia nie miała z zadaniem żadnego problemu. Zupełnie inaczej niż Hipopotam Brzechwy, któremu Żaba kazała nawlekać igłę :)
 
Jak trzymałam jej łyżeczkę, to na zmianę "nawlekała" raz prawą, raz lewą rączką. Dobrze! Niech obie ćwiczy.
 
 
 


 A jak nie macie łyżeczek z dziurką, to można "nawlekać" tamburyn :)









Wednesday 5 November 2014

Samogłoski na nowe sposoby

1. Samogłoski do i z "worka" z Misiowego prześcieradła - strasznie jej się podobało.




2. Testowałyśmy też literkowe podłogowe puzzle z pianki, ale jeszcze za wcześnie..


jak widać na załączonym obrazku...


3. Czepialskie Samogłoski na samoprzylepnych rzepach:

- od szyby łatwo odkleić, ale nie na tyle łatwo żeby dziecko samo mogło to zrobić,

- miał być dodatkowy system ale rzep nie chce się do naszej wykładziny przyczepiać. No nic. Może w przyszłości jakąś mato-tablicę do tych rzepów sklecę.






Witam Aleks (Moon Mom) i Magdalenę w grupie obserwatorów Google. Bardzo mi miło dziewczyny, że dodałyście mnie do waszych kręgów.